czwartek, 27 listopada 2008

wstępniak

tak, będę tu bluzgał i marudził, zrzędził i zgrzytał zębami, załamywał ręce nad tym co się dookoła dzieje.. i prosił o więcej.

co mnie sprowokowało? głównie to, że musiałem ostatnio kilka razy w niewielkich odstępach czasu odwiedzić różne nasze wspaniałe urzędy. to wystarczy by nabrać solidnej ochoty na zadźganie kogoś widelcem. 

...no ale to nie jedyny powód - urzędy to to tylko taki katalizator dla irytacji, kropla która przelała czarę. to chyba zwyczajnie zły czas jest - tak wiele rzeczy doprowadza mnie do nerwa, że czasem zastanawiam się czy to raczej ze mną nie dzieje się coś złego, a nie ze światem dookoła... zastanawiam się.. ale jednak nie. 

wieeele idiotyzmów to wytwór naszej - polskiej - głupoty, i niesamowitej umiejętności komplikowania sobie i innym życia.. wynik naszej - polskiej - zawiści, niespełnienia i zaciętości, które prowadzą do życia, którego chyba główną zasadą jest "jak sam nie mogę to i drugiemu nie pozwolę", albo "mi się nie udało - to i drugiemu utrudnię". oczywiście - nie wszystko co człowieka wkrowia jest z pochodzenia polaczkowate - wiele zjawisk nie ma narodowości.

cóż. zaraz ktoś mi napisze: nie podoba się? wypad do anglii, na bambus, czy gdzieś jeszcze indziej - jakkolwiek lubię egzotyczne wyprawy, wyniesienie się stąd nie jest moim celem. chciałbym po prostu żeby dookoła było NORMALNIE, a nie zajebiście pod górkę. 

inny zaraz napisze: idź się leczyć kolo. a niech pisze, jego prawo. możliwe że leczenie faktycznie może się przydać. zwłaszcza po tym, czego ostatnio doświadczam. 
tak tak, pewnie jestem mało odporny. no ba. w rzeczy samej. .. tylko dlaczego, do nędzy publicznej, miałbym być odporny? dlaczego mam być odporny na nieużytość baby w bibliotece albo na brak choć śladowych ilości dobrej woli ze strony kobity w okienku?

czy chcę coś zmienić? oj, bardzo bym chciał. ale jestem realistą. i już nie bardzo wierzę w możliwość zmiany mentalności niektórych osób czy instytucji. może kiedyś, za lat naście czy dziesiąt samo się ruszy. może. nie moja to brocha. może ktoś kto to czyta choć się nad sobą zastanowi i następnym razem w sytuacji A czy B sam z siebie wykaże dobrą wolę. to już będzie coś.

a teraz? teraz to zwyczajnie, po prostu, bez głębszego dna i 7 warstw znaczeń chcę się wypisać i wylać z siebie to całe wkurwienie. nie chcę narzekać w prostym tego słowa znaczeniu - chcę wysyczeć co mnie dobija. co jest zwyczajnie głupie, często bez potrzeby utrudniające, czasem wręcz szkodliwe. ot co. taka autoterapia. psychowylew. wykrzyk i wypłacz. zwerbalizowane załamanie rąk i wymowne popukanie się 
w główkę. 

uff..

no właśnie. strumień świadomości. 
nie krępujcie się, drodzy czytelnicy. jeśli coś was szczególnie irytuje - przyjmę każdą ilość ;) komentujcie, piszcie maile itepe. miło sobie czasem ulżyć.

Brak komentarzy: