piątek, 30 stycznia 2009

hej kolęda kolęda

Dżizassss…. 30 stycznia a ci ciągle wygrywają jakieś kolędowe melodyjki z pobliskiego kościoła… trochę chyba przeginają, co nie?

Pomijam fakt, że najlepiej by było, gdyby mnie kolędowymi melodyjkami nie raczyli nawet 25 grudnia - szczerze wolałbym posłuchać innej muzyki. No ale jeszcze w okresie świątecznym to nachalne częstowanie wszystkich dookoła radosną nowiną jakoś jestem w stanie tolerować - ciężko mi to idzie, ale niech mają – kościelne włażenie z butami nawet tam gdzie nie proszą trochę mi już spowszedniało, norma.

Ale żeby 30 stycznia nadal ciągle i uparcie wbijać do uszu całej dzielnicy melodyjne info, że bóg się rodzi? No proszęęęę… Pobudka! Urodził się już. Ponad miesiąc temu.

Ehhh… gdyby to chociaż był jakiś trębacz, żywy osobnik… można by go ustrzelić z łuku czy kuszy, jak to już kiedyś było…. Ale nie… technika poszła do przodu – muzyczka brzęczy z głośników. Plastik fantastik.

Ciekaw jestem, czy jakbym puszczał księdzulkowi przez dwa miesiące prosto w okno 30 sekund Behemotha o każdej pełnej godzinie to by zrozumiał istotę rzeczy?

Wątpię.

Brak komentarzy: