wtorek, 2 grudnia 2008

Decybele

Dziś było wyjątkowo cicho i spokojnie, trochę ochłonąłem, więc mogę zabrać się za pisanie. Wczoraj wolałem nie zaczynać bo skończyłoby się na bluzgach. A tak to będzie może choć z odrobiną kultury.

Tak, muszę przyznać, że mam wyjątkowych sąsiadów. Jak nie szczają po klatce schodowej to inaczej umieją człowieka zirytować.

Na przykład taki sąsiad (i sąsiadka) zza ściany. Nigdy ich nie widziałem na żywo… ale nie tęsknię. Zresztą… nawet gdybym zamknął oczy i znalazł się w ich pobliżu - na 100% bym ich rozpoznał. Po decybelach wydobywających się z ich narządów mowy (i innych).

Sąsiedzi moi, sądząc po głosach, to raczej staruszkowie. Zapewne dziarscy. Nie chcę tu odgrywać wróżbity, ale raczej za sobą nie przepadają – i to, można powiedzieć – pośrednio wpływa na moją irytację.

Babcia się drze. Dziadek też się drze. Zwykle, choć nie zawsze, słychać tylko jedno z nich. Każde krzyczy do drugiego gdzieś w dal – pewnie do drugiego, albo trzeciego pokoju – u mnie zagłuszają muzykę. Nie podejdą powiedzieć spokojnie po cichu, nie ma takiej opcji. Wolą krzyczeć. Czasem się spotykają w jednym pokoju – wtedy drą się na siebie bez krępacji w tym samym momencie – nie wyczuwam w tym krzyku dobrych intencji.

Dzwoni telefon – słychać go delikatnie – słuchawkę podnosi babcia – i już mogę się pożegnać ze skupieniem. Drze ryj. Co mnie do cholery obchodzi sukienka jej córki? Nic! Czy ma mnie bawić jej ośmiokrotne powtarzanie którędy dojść do tego lekarza? Nie! Ale muszę cierpliwie słuchać jej skrzeczenia. Bo ściana była za cienka. Pierdolca można dostać.

Czasem przyjeżdża córka z dzieckiem – dziecka na szczęście nie słychać – za to mamy wtedy trójkę drących mordę sąsiadów: babcia, dziadek i ojciec dzieciaka. Kakofonia! Ti Ti Ti bobasku! … Dżizasss! Nie mogliby się znęcać nad tym biednym maluchem w innym pokoju?
Nie. Taka nagroda dla mnie, że mogłem pospać w nocy.

Jasne, powinienem narzekać na zbyt cienkie ściany i chorobliwą akustykę budynku w którym mieszkam… Proszę bardzo: te ściany są zajebiście cienkie!!! Masakra jakaś!

Mam bardzo lekki sen, jest to bolesne, nie ukrywam. Często bywam niewyspany i z lekka nieprzytomny, bo jakaś duperela mnie wytrąciła w środku nocy… zdarza się. No ale chyba niezbyt normalne jest to, że pół nocy nie śpię, bo sąsiad za ścianą CHRAPIE JAK TRAKTOR?!?
No po prostu Monty Python. Kumacie akcję? Druga w nocy, a my robimy przemeblowanie. Fiku miku i po sprawie, już sobie wygodnie śpimy na środku drugiego pokoju… Porażka.
I jak tu się nie wkurwić? Nie raz przenosiliśmy ten materac do drugiego pokoju, bo nie dało się zasnąć przez to piłowanie.

Postukać w ścianę? Zapomnij – nie działa. Prędzej sobie tynk uszkodzimy niż ten chrapacz zareaguje. Dziadek ma mocny sen, nic go nie rusza. NIC. Nie ma to jak bezstresowe spanko. Jego mać.

Na oduczenie darcia ryja chyba już za późno…
…ale może jakieś skuteczne sposoby na chrapanie? Przyjmę każdy pomysł.



A, zapomniałem dodać, że któreś z nich ma cudowny zwyczaj kaszlenia co 20 minut.
Ekhe! Ekhe!
Ekhe! Ekhe!
zawsze 2 razy, donośnie. Ekhe! Ekhe!
wspaniale.... po prostu wspaniale.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Był taki eksperyment, który postanowiono przerwać, gdy u pacjentów stwierdzono zaburzenia psychiczne... Badano ile normalny człowiek potrafi wytrzymać bez snu.

Nie spodziewałam się tylko że po zakończeniu eksperymentu, oddadzą laboratorium do użytku.
Jak widać czasem przemalowanie ścian i wyniesienie encefalografu nie wystarczy by zacząć mieszkać jak normalny człowiek, który chce pozostać normalny.

Ach...
Mam dobrą radę.
Gdy czujesz się źle, weź coś ciężkiego i zacznij tym uderzać np w swoją nogę. Gdy przestaniesz, od razu poczujesz sie lepiej.