niedziela, 21 grudnia 2008

mandaryna

W tym kraju chyba 98% osób zajmujących się szeroko rozumianym biznesem MUSI sobie czasem zrobić dobrze pogrywając z klientami (a niektórzy _czasem_ nie muszą).

Nosz cholery można dostać. Nawet pieprzonych mandarynek się nie da kupić normalnie i bez nerwów. Człowiek sobie myśli "ooo... na hali będzie w miarę tanio... i świeże żarcie tam mają, to se tam skoczę i kupię co tam potrzeba". No i co?

No i zachciało mi się mandarynek - wszak to takie pasujące do sytuacji owoce.
Bezpestkowe. Super. Duże i soczyste. Jami.

Bezpestkowe. Mała mandarynka - garść pestek. Duża mandarynka - jeszcze więcej pestek. Ażżż by was handlarze naciągacze w oko ktoś z tych jebanych pestek strzelał! Bezpestkowe. Yhym. Na czole se napiszcie: bezpestkowe.

Mam nadzieję, że będzie wam to wszystko policzone.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Za towar sprzedany, nie taki, co myślisz, że kupisz, bo tak napisali, podlega reklamacji w terminie do dwóch lat. Jak masz paragon, to idż, kup jeszcze mandarynkę, zrób zdjęcie napisowi "bezpestkowe", i dawaj do UOKIK. Albo napiętnuj oszusta, postaraj się o zwrot pieniążków, jak Ci się należy, kłócąc się przy klientach.
Mogą tam w ogóle nie wiedzieć, że mandarynki są z pestkami.

a. pisze...

tak tak, jasne, można pisać do UOKIK, ciągać się po sądach i nawet dawać po ryju.
nie o to do cholery chodzi by se życie zatruwać takimi sprawami, tylko o to by sprzedawcy byli uczciwi - i albo pisali "bezpestkowe" gdy sprzedają bezpestkowe, albo by pisali "z pestkami" gdy sprzedają takie własnie. kropka.