wtorek, 16 grudnia 2008

kierunek: srebrzysko

Niedawno sprawiłem sobie nowsze auto - fajnie jest - można pojeździć tu i tam, drogi wydają się nawet odrobinę gładsze niż wcześniej – poprzednie auto nie dawało rady na naszych polskich, dziurawych niczym ser szwajcarski asfaltach (to osobny temat), czasem można przycisnąć gaz i poczuć radochę z tego pędu. Wszystko pięknie i cudownie – poza niektórymi osobnikami na drodze.

Oczywistością jest, że są kierowcy lepsi i gorsi, spokojni i tacy co nieźle szarżują, kierowcy niedzielni i taksówkarze… wielość nie do ogarnięcia – z wszystkimi da się jakoś – lepiej lub gorzej - „współpracować” na drodze.

Nie da się znieść tylko takich, którym lenistwo, pycha i zwykła bezmyślność nie pozwala użyć palca lewej ręki do włączenia kierunkowskazu podczas zmiany pasa albo zwykłego skrętu. Niektórych myślenie najwyraźniej boli.

Ciężko to włączyć ten kierunkowskaz? Cieżko? Hę?! Nie... no oczywiście że to prosta sprawa, myślicie sobie... Ale nie dla półgłówków, których jedyna obecna półkula przez czas pobytu wewnątrz swego wehikułu produkuje myśli tylko o tym, jaki to z właściciela półkuli zajebisty typ – jedzie se furą, zwraca na siebie uwagę wszystkich na drodze i jeszcze wszyscy puszczają go przodem. Nooo po prostu to jest ktoś. Mistrz kierownicy ucieka.

Gdy na takiego trafiam to od razu oczami wyobraźni widzę co będzie za moment. Jeszcze trochę swoje ego podpompuje nagłym zajechaniem mi drogi i chyba normalnie przeleci ponad autami z tej dumy. I jedzie taki BEZ KIERUNKOWSKAZÓW jakby był wozem drabiniastym. Pierdolca można dostać. Niech machnie ręką jak się popsuło, do cholery! ... No tak, ale to nie kierunkowskaz się popsuł – fakt – to istota szara się popsuła. Tragedia. Nie ma takiej opcji by tego typu budyniogłowy jegomość mógł zwyczajnie, bezpiecznie zakomunikować współużytownikom drogi, że zamierza zmienić pas. A zmienia pas co 4 i pół sekundy.. wszak ile można jechać prosto...? Na prostej drodze opony nie piszczą... (I zmienia te pasy i zmienia z uporem maniaka... co oczywiście przynosi zajebiste efekty – znika za zakrętem, za horyzontem – a za 5 minut spotkamy się na kolejnych światłach... na moje nieszczęście).

Żesz w morde kopani! Nie chcę tu generalizować, ale jakoś dziwnym trafem codziennie zdarza mi się ze dwa razy, że mam okazję jechać za takim łośkiem – w 98% przypadków jest to typ w jakimś wyjebanym w kosmos aucie, którego ceny nawet nie umiem sobie wyobrazić – przyciemnione szyby, chrom i felgi 17. Oczywiście zdarzają się też lenie w zwykłych rzęchach, przyznaję. I jedzie to to jakby było królem szos, w zajebistym korku w centrum Gdyni czy Gdańska. Brawo. Bijmy brawo i wołajmy o więcej. Niech zmienia pasy od razu po 3 i zapiernicza 140 km/h – najlepiej po tych najbardziej krętych drogach.

Kurwa mać! Wygląda na to, że nawet 2 szare komórki takiego zajebistego typa nie są w stanie zastanowić się przez ćwierć sekundy nad bezpieczeństwem na drodze (ćwierć sekundy trwa włączenie kierunkowskazu). Po prostu paradoks, proszę ja was. Nie myśli a jedzie. Jawnie perpetum mobile. Mógłbym się założyć, że ci kolesie są w skrytości serca pewni swojej mentalnej ułomności i braku pełnowymiarowego mózgu – jednak rekompensują sobie ten defekt iluzorycznym wyobrażeniem o swoich wielkich jajach. Ciekawe czy mają specjalne wycięcie w swoich podgrzewanych fotelach.

Nie ukrywam… marzę o czołgu. Albo jakimś innym masywnym pojeździe z dość dużą mocą. Z braku czołgu czasem sobie imaginuję, że może kiedyś kupię sobie jakiegoś amerykańskiego krążownika szos, takiego dobitego, acz o mocnych blachach. Wtedy się skończy ta pieprzona samowola...

... tyle marzeń.

Jak się razu pewnego zatrzymacie - leniwi kretyni - na drzewie albo słupie – zostaną z was TRZY wydmuszki. Plus kłębek chromowanej blachy. Oby tylko waszym megahiperwyjebanymwkosmos wozem i megahiperwyjebanąwkosmos próżnią w puszce mózgowej dobór naturalny nie karał niewinnych ludzi. Oby.

A oto mój ulubiony ostatnio fragment z kinematografii światowej (tak tak, zbyt szumna to nazwa w tym miejscu ;) ), który doskonale wyraża to co czuję:



No właśnie.
...i to nie jest ostatni tekst o tematyce samochodowej. To co się dzieje w tej dziedzinie życia woła o pomstę do nieba.

edit:
jeszcze co do samego tekstu, to nie chcę piętnować ludzi jako takich - może trafiam na kierwoców bez lewej ręki ;) nie wiem. Piętnuję dany styl jazdy - jazdę bez kierunkowskazów. Jeśli nie ma ręki, to szczerze współczuję - jednak niech odpowiedzialnie nie wsiada za kółko. Jeśli ma ręcę, ale w poważaniu ma sygnalizowanie swoich zamiarów - sio.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Co na to Pan Jung?

http://wiedzaozyciu.eu/viewtopic.php?t=541

Zamorska

a. pisze...

szczerze mówiąc, to nic z tego nie rozumiem ;)

Anonimowy pisze...

Ja zawsze marzyłam o samochodzie z wyrzutnią guano...

Ostatnio nawet mi przestały trcochę przeszkadzać te półgłówki bez kierunkowskazu. Bardziej irytujący stali się kretyni na przeciwmgielnych w centrum miasta.

Anonimowy pisze...

a. pisze...
"szczerze mówiąc, to nic z tego nie rozumiem ;)"

Tak myślałam ;)

Zamorska

a. pisze...

"tak myślałam.. tak myślałam ;)"
Ty mi tu nie pisz, że tak myślałaś - tylko powiedz mi jaki związek mają archetypy z kierunkowskazami?
co do samych archetypów to rozumiem - choć uważam je za "akademickie" bajdurzenie ;), bo nijak nie potrafię sobie wyobrazić, by miało to jakieś większe odniesienie do rzeczywistości - poza ofkors takim, że w każdym człowieku jest kawałek _każdego_ z archetypów (+ pińcet cech w archetypowni nie ujętych), czyli sama klasyfikacja jest po prostu sztuką dla sztuki :>

Anonimowy pisze...

Heheh.
W takim razie wszystko jest sztuką dla sztuki. Foty. Kierunkowskazy. Blogi ;)

No niestety. Jest w tym (archetypach) tylko tyle, ile Cię zainteresuje. Albo aż tyle.


PS. A związki archetypów z kierunkowskazami są różne. Np. oba są rodzaju męskiego. Albo oba są połączeniem dwóch wyrazów ;)

Albo, mówiąc wprost, dobitnie i łopatologicznie, Twój wkurw na kierunkowskazy jest podobny do wkurwu wojownika na smoka.